Zostaw nam swój numer telefonu i numer rejestracyjny Twojego pojazdu, a wyślemy Ci darmowego SMS z przypomnieniem.
1 listopada to ważne święto dla wszystkich Polaków. W ten czas oddajemy się zadumie i czcimy pamięć naszych bliskich. Ta data kojarzy się jednak wszystkim kierowcom z jeszcze jedną istotną i często kłopotliwą czynnością. Mianowicie jest to dzień, w którym należy pochylić się nad kwestią ubrania kół w opony zimowe lub przejścia na tzw. wielosezonowe. W tym tekście postaramy się nie faworyzować żadnej z praktyk. Pokażemy jedynie plusy i minusy każdej strategii oraz obalimy lub potwierdzimy kilka przekonań.
Najpierw musimy odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
Jak dużo kilometrów robimy w roku i w jakich warunkach terenowych? Jeśli nasz samochód służy głównie do jazdy w mieście oraz robimy nim 10 tyś rocznie to oczywistym jest fakt, iż opony wielosezonowe będą dla nas lepszym wyjściem. Po pierwsze zaoszczędzimy paręset złotych na wymianach i magazynowaniu. Po drugie zwyczajnie nie zdążymy wykorzystać dwóch pakietów opon przy takim ich użytkowaniu i wyrzucimy je ze starości.
Jeśli jednak robimy tych kilometrów znacznie więcej. W dodatku auto służy nam do wyjazdów np. w góry i chcemy zadbać wtedy o własne bezpieczeństwo. Paradoksalnie może się okazać, że zmieniając koła na zimówki również zadbamy o własny portfel, bo czasem taka wymiana nam się bardziej opłaci w ogólnym rozrachunku. Opony zimowe, letnie i wielosezonowe niewiele się różnią pod względem ceny. Należy jednak pamiętać, że jakby nie prezentowano nam właściwości jednych lub drugich, marketing to jednak marketing. Zawsze coś przystosowane specjalnie pod dane warunki będzie sprawniejsze niż przedmiot uniwersalny. Można to porównać do wyboru fryzjera. Ten damsko-męski też nas ostrzyże i głowy nam nie utnie, ale jednak ekspertem nazwiemy tego, który ma określoną ścisłą specjalizację.
W takim razie wiemy kiedy lepiej postawić na wymianę i odżałować te parę złotych u dobrego wulkanizatora na opony zimowe lub letnie. Wbrew pozorom może się to czasem okazać bardziej opłacalne niż “wielosezon”. Gdy mamy dwa pakiety, starczą nam one na ładnych parę lat spokoju, a uniwersalne ścieramy cały rok. Nie popadajmy jednak w skrajności i nie wierzmy w mity pt. “nie pojedziesz za granicę na narty, bo tam jest wymagana opona zimowa”. Opony wielosezonowe posiadają potrzebne oznaczenia (3PMSF), które kwalifikują je do jazdy w warunkach zimowych również za granicą. Ta zagrywka marketingowa nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości i nie powinniśmy w nią wierzyć.
Ostatnia kwestia jest już bardzo indywidualna. Tak więc, czy chcemy jeździć na tych samych felgach cały rok? Czy może w lato wolimy wyposażyć nasz rydwan w bardziej efektowne szprychy, a na zimę mieć coś, czym nie będzie nam szkoda wjechać w kopalnie soli na drodze? Dodatkowo wielu kierowców ma inny rozmiar na zimę oraz na lato i chce przy tym pozostać. Są to już kwestie personalne każdego z nas.
Jeszcze jeden mit głosi, iż lepiej zainwestować w opony wielosezonowe droższe z tzw. klasy premium, niż kupić 2 komplety “średniaka”. Odpowiedź jest oczywista i całkowicie zgodna z tym co zostało już napisane w tym tekście. Nawet najdroższe Pirelli, czy Michelin’y nie spełnią swoich wymagań w momencie kiedy będą po 4 sezonach ciągłej jazdy, starte do zera. Wtedy nawet nowe opony zimowe Kormoran przebiją je jakością i funkcjonalnością na drodze podczas mrozu.
Jak najbardziej oszczędzać należy, ale mądrze i nie robić tego kosztem własnego bezpieczeństwa. Nie przepłacajmy kiedy nie ma to sensu. Nie wymieniajmy opon w Toyocie Yaris służącej nam do jazdy po bułki na drugi koniec ulicy. Z drugiej strony nie montujmy opon wielosezonowych do auta, którym robimy kilkadziesiąt tysięcy kilometrów w różnych warunkach terenowych i pogodowych. Głupie oszczędzanie może nas czasem kosztować znacznie więcej, niż wizyta 2 razy do roku u wulkanizatora.